Niderlandzki więzień niemieckiego obozu przy Lipowej w Lublinie: Hans Lans i jego listy

Hans (Henri Cornelis) Lans był młodym Holendrem, który podjął próbę ucieczki z okupowanych Niderlandów. Za to trafił do piekła niemieckich obozów. Przebywał też w Lublinie, w obozie koncentracyjnym (podobozie Majdanka) przy ulicy Lipowej, niedaleko KULu, w miejscu, gdzie obecnie stoi Lublin Plaza. Stamtąd wysyłał poruszające listy do matki i bliskich. Warto przypomnieć jego postać i wsłuchać się w proste słowa o miłości do domu, rodziny i przyjaciół.

Wśród wielu dokumentów osobistych zachowanych w archiwum Niderlandzkiego Instytutu Studiów nad Wojną, Holocaustem i Ludobójstwem (NIOD) znaleźć można kilka materiałów, dotychczas nie zbadanych, odnoszących się do okupowanej Polski. Mają one bardzo różny charakter. Są tu zapiski niderlandzkich kolaborantów, którzy trafiali do Generalnej Guberni, np. jako ochotnicy służący w pułku Westland dywizji SS Wiking, cywilnych pracowników holenderskich przedsiębiorstw współpracujących z Niemcami (np. hydraulika T.H. van den Noorta, który trafił do Warszawy w 1942 roku), są też listy i zapiski ofiar Holocaustu oraz prześladowanych obywateli holenderskich związanych z ruchem oporu.

Hans Lans (źródło: oorlogsgravenstichting)

Kim był Hans Lans?

Do grupy Holendrów prześladowanych przez Niemców, którzy trafili do Generalnej Guberni, należał dwudziestojednoletni Hans (Henri Cornelis) Lans. Urodził się w Laren 31 lipca 1923, miał więc jeszcze 16 lat w chwili, gdy wojska III Rzeszy zaatakowały Holandię 10 maja 1940. W 1942 roku studiował w Amsterdamie, pracując jednocześnie w salonie fryzjerskim i sprzedając losy na loterię. W 1943 roku jego ojciec został aresztowany z powodu działalności w ruchu oporu (uczestniczył w pracach tajnej drukarni), skazany na śmierć i rozstrzelany. Jego brat został również aresztowany przez Niemców i trafił do więzienia w Scheveningen, tzw. Hotelu Oranje.

W tej sytuacji Hans zdecydował się ukryć, a następnie uciec z Holandii do okupowanej Francji, w nadziei uniknięcia pracy przymusowej (Arbeitseinsatz). Być może liczył też, że okrężną drogą przedostanie się do Wielkiej Brytanii. We Francji został jednak schwytany i aresztowany przez Sicherheitspolizei 28 lipca 1943 w Cambo des Bains, niedaleko Bayonne.

W obozie Deutsche Ausrüstungswerke przy Lipowej

Przebywał w więzieniu w Bordeaux i Compiègne, a stamtąd został przetransportowany do obozu w Buchenwaldzie, gdzie trafił 4 września 1943. Jako więzień oznaczony numerem 20153 przebywa tam do 26 stycznia 1944. Wtedy zostaje przetransportowany wraz z grupą więźniów do obozu Majdanek w Lublinie, gdzie przebywa kilka dni, a następnie trafia do obozu pracy przy ul. Lipowej 7 (Lindenstraße 7). Był to obóz, w którym więźniowie pracowali na rzecz Deutsche Ausrüstungswerke. Obecnie na tym terenie, w miejscu, gdzie stały obozowe baraki, znajduje się centrum handlowe Lublin Plaza. Tak wyglądała dawniej ulica Lipowa.

W listopadzie 1943 roku żydowscy więźniowie obozu przy Lipowej zostali wymordowani przez Niemców podczas Aktion Erntefest. Na początku 1944 roku obóz zapełnił się znowu więźniami, tym razem byli wśród nich Holendrzy. W tej grupie znajdował się też pochodzący z Delft Leen van Blitterswijk, współwięzień z Buchenwaldu, który pozostawił świadectwo o Hansie — znajduje się ono również w NIOD w formie listu z 1985 roku do członka rodziny — Roberta (Boba) Lansa, maszynopis Hans, s. 77-81. Ponieważ Hans mówił dosyć dobrze po niemiecku, otrzymał pracę w magazynie obozowym. W obozie przy Lipowej Hans przebywał najpóźniej do 22 lipca 1944 roku (data podana w jego biogramie, 24 lipca 1944, jest zbyt późna, ponieważ 23/24 lipca trwały już walki w Lublinie, które zakończyły się pełnym opanowaniem miasta przez oddziały polskiego podziemia i armię sowiecką następnego dnia).

Poniemieckie baraki przy ul. Lipowej przed wybudowaniem Lublin Plaza, lata 70/80 XX w. Autor zdjęcia nieznany. Źródło: Teatr NN

Transport z więźniami z Lublina trafił na początku sierpnia 1944 do Auschwitz. Po drodze Holendrzy byli świadkami śmierci z głodu i wycieńczenia ewakuowanych więźniów z Majdanka. Hans i Leen znaleźli się w obozie pracy Auschwitz I (na podstawie świadectwa Leena vaan Blitterswijka). W połowie stycznia Niemcy nakazali więźniom marsz pieszo do obozu w Mauthausen. W wyniku morderczego marszu w zimowych warunkach zginęło wielu więźniów. Lans trafił do filii Mauthausen, tzw. Aussenlager, położonego w Melk w Austrii. Więźniowie pracowali tam przy budowie tuneli i w kopalni kwarcu. Surowce przeznaczone były m.in. do produkcji łożysk kulkowych dla firmy Steyr-Daimler Puch AG. Nie tylko z powodu górzystej topografii polscy więźniowie nazywali Mauthausen-Gusen Golgotą (wątek ten odnaleźć można w pieśni obozowej „Golgoto ma”, słowa Konstanty Ćwierk, muzyka Gracjan Guziński). Hans pracował pod nadzorem Holendra (to znowu informacja ze świadectwa Leena van Blitterswijka) w fabryce cementu.

Wraz ze zbliżaniem się wojsk alianckich na początku kwietnia 1945 wszyscy więźniowie zostali wysłani do Mauthausen. Hans nie doczekał jednak wyzwolenia, które nastąpiło 5 maja 1945, ponieważ zmarł wskutek dyzenterii i wycieńczenia organizmu 2 kwietnia 1945. Poniżej karta z albumu poświęconego więźniom Hotelu Oranje, rozstrzelanym przez Niemców, na s. 95 widnieje biogram i fotografia Wibo Sjerpa Lansa, ojca Hansa, oraz jego krótki życiorys z jedyną zachowaną fotografią (źródło: Nationaal Archief). „Również on oddał swoje młode życie za ojczyznę”.

Listy do matki

Podczas swego uwięzienia Hans pisał listy do matki. Wyrażał się o niej bardzo ciepło, widocznie bardzo za nią tęsknił. Nie są to długie teksty, głównie dotyczą spraw rodzinnych i bytowych. Hans prosił ustawicznie o wiadomości o bliższych i dalszych członkach rodziny, kolegach i znajomych, cieszył się z wydarzeń w kręgu bliskich. Prosił też o paczki żywnościowe, a kiedy je otrzymał, dawał o tym znać. Paczki, jako uzupełnienie nędznego wyżywienia obozowego, były niezmiernie ważne. Nie pisał, ze zrozumiałych względów, o rzeczywistości za drutami kolczastymi. Nie wiemy zatem, jakie przeżycia kryły się za konwencjonalnymi sformułowaniami w stylu „nic mi nie jest, czuję się dobrze”, albo „tutaj nic nowego”. Możemy się tylko domyślać, że nie było mu łatwo. Żadne inne komunikaty z uwagi na cenzurę obozową nie było dozwolone. Jego listy, a także inna zachowana korespondencja, m.in. jego matki i innych, związanych z jego historią osób, znajdują się w archiwum NIOD (nr inw. 1515).

Jeden z listów Hansa wysłanych z obozu w Lublinie przy ul. Lipowej 7:

Lublin, 20-2-’44
Droga mamusiu,

Mam nadzieję, że otrzymałaś poprzedni list, który wysłałem do Ciebie z Lublina. W każdym razie chcę Ci jeszcze raz powiedzieć, że będziesz otrzymywać co dwa tygodnie list ode mnie i mam nadzieję, że Ty również będziesz wiernie pisać do mnie dwa razy w miesiącu. Nie potrzebujemy tutaj pieniędzy, ale jeśli jest to możliwe, wyślij mi również co jakiś czas małą paczkę podobnie do Buchenwaldu. Układ jest taki sam. Mam nadzieję, że wkrótce otrzymam list od Ciebie i Boba. Teraz jestem bardzo daleko od Ciebie, Mamo, ale w moich myślach i marzeniach zawsze jestem z Tobą. Wtedy znów wyobrażam sobie siebie latem na plaży, widzę Laan van Meerdervoort w pełnym słońcu i znów czuję zapach Morza Północnego i sosen w Lochem, gdzie rok temu rok temu spacerowaliśmy w pobliżu domu, w którym się urodziłem, „De Enk”. Był to pierwszy raz od 20 lat, kiedy tam byliśmy. I kiedy myślę o wszystkich rzeczach, których doświadczyliśmy na ulicy Irisstraat. Szczęście, słońce w tych pierwszych latach. Potem wszystko się zmieniło. Wiele się nauczyłem od czerwca ’43 i wrócę mądrzejszy, niż wyjechałem. Ale kiedy wrócę do domu, wszystko będzie inne i zaczniemy od nowa. Nie martw się. Nie chcę więcej widzieć łez. Całuje Cię Twój zawsze kochający syn,
Hans

Źródło: Hans, NIOD nr inw. 1515, s. 50 (jest to drugi list wysłany przez Hansa z Lublina).

Tramwaj na haskiej ulicy Laan van Meerdervoort podczas II wojny światowej. Za takim słonecznym dniem i wycieczką na plażę w Scheveningen tęsknił Hans w obozie przy ul. Lipowej w Lublinie. Zdjęcie „ukrytą kamerą” wykonał konspiracyjny fotograf Menno Huizinga. Źródło: wikipedia / Netwerk Oorlogsbronnen / NIOD, 216734 (domena publiczna)

Hans żył wspomnieniami dobrych czasów, które przeżył razem z rodzicami, a którym położyła kres wojna i nazistowska okupacja Holandii. Siły do życia dodawały mu informacje o tym, co się działo z rodziną i znajomymi, jego listy składają się w dużej mierze z pytań: „Musisz mi koniecznie napisać o wuju Henri, wuju Wimie N., cioci Vien, Ine, cioci Grar, Irenie senior i Irenie junior itd. itd. […] Jeśli o kimś zapomniałem, to napisz też o nim” (Lublin, 5 marca 1944). Listy wyrażają wdzięczność Hansa, a to, że bliscy o nim pamiętali. Był świadomy, że pamięć i obecność, choć nawet na odległość, kochających osób, pozwalała mu przetrwać w trudnych warunkach. Często pocieszał też matkę:

Nie bój się, bądź zadowolona i spokojna. Myśl o przyszłości, bądź silna, a przede wszystkim przekonana, że będę brał przykład z ojca. Wasza trójka jest cały czas w moim sercu. Dziękuję Ci za wszystko, co do tej pory dla mnie zrobiłaś, wzmocniło mnie to fizycznie i duchowo, a to bardzo było mi to potrzebne w ubiegłym roku (Lublin, 19 marca 1944).

Listy Hansa Lansa, choć nie mają walorów literackich, są poruszającym świadectwem miłości do najbliższych, tęsknoty i tego, jak bardzo w trudnych chwilach ważne są przyjaźń i więzi rodzinne.

Lublin Plaza. Tablica pamięci więźniów obozu przy ul. Lipowej (fot. M. Polkowski)

Upamiętnienie

Obecnie na miejscu obozu przy ul. Lipowej 7 stoi centrum handlowe Lublin Plaza. Przewija się tu wiele osób, które chyba nie zastanawiają się, zaabsorbowane zakupami, rozrywkami i codziennym pośpiechem, co działo się na tym samym miejscu osiemdziesiąt lat wcześniej. Czy doceniają to, że mogą się swobodnie rozwijać, cieszyć życiem, w przeciwieństwie do ich rówieśników sprzed osiemdziesięciu lat? O losach więźniów przypomina w Lublin Plaza jedynie tablica. Hans Lans jest w Lublinie całkowicie nieznany. Pora to zmienić. Moim zamierzeniem jest, aby te słowa o nim choć trochę sprawiły, by w Lublinie pamiętano o chłopaku z Holandii, który był więźniem obozu przy Lipowej i gdzie wieczorami pisał listy do matki.

Opracowano na podstawie: Benneker, Ben, „Hans Lans”, Oorlogsgravenstichting (2015), Listy Hansa Lansa oraz świadectwo Leena van Blitterswijka (1985), NIOD, nr inw. 1515, maszynopis, Teatr NN (zdjęcia ul. Lipowej).

Guido Gezelle, „O smukłej trzciny szumienie…”

Παϱά ϱ̔οδανόν δοναϰῆα
Homer, Iliada, księga XXVIII, w. 576

O smukłej trzciny szumienie!
Gdybym znał twe rzewne brzmienie!
Gdy wiatr dookoła wieje,
Lekko trącając łodygi twoje,
Pochylasz się, pokornie skłaniasz,
Wstajesz, znów kornie się pochylasz,
Śpiewasz, zginając się, rzewną pieśń,
Którą tak kocham, o smukła trzcino!

O smukłej trzciny szumienie!
Jakże często bywało, że przebywałem
sam na sam obok milczącego brzegu,
gdzie nienachodzony przez nikogo,
na falującą wodę spoglądałem,
twe delikatne łodygi podpatrywałem,
i zasłuchałem się w pięknej pieśni,
którą mi śpiewałeś, o szumiąca trzcino!

O smukłej trzciny szumienie!
Jak wielu odwraca od ciebie spojrzenie,
Słysząc twą śpiewną harmonię,
A miast wsłuchać się, obojętnie cię mija!
Idą tam, gdzie gna ich serce,
Idą, gdzie kusi złoto brzęczące,
Ale twego brzmienia nie rozumieją,
O moja ukochana, szumiąca trzcino!

Jednakże, o szumiąca smukła trzcino,
Twój głos nie zasłużył, by nim gardzono!
Bóg stworzył strumień, Bóg stworzył źdźbła,
Bóg rzekł: „Niech wieje!...” i wietrzyk przyszedł,
A wietrzyk wiał i szeleścił dookoła
Twojej łodygi, że się wznosiła i opadała!
Bóg słuchał... a twoja smutna pieśń
Podobała się Bogu, o szumiąca trzcino!

O nie, smukła trzcino szumiąca,
Twojej mowy ma dusza nie odrzuca;
Moja dusza, co od Boga samego
Uczucie otrzymała z przykazania Jego,
Uczucie, które twój szum pojmuje,
Kiedy tam i z powrotem falujesz:
O nie, o nie, trzcino wysmukła,
Moja dusza nie odrzuca twego słowa!

O szumienie smukłej trzciny,
Co rozbrzmiewa w mej rzewnej pieśni,
Oto skarżąc się, staję przed obliczem,
Tego, który nas oboje obdarza życiem!
Ty, który miłujesz nieudolną mowę,
Jaką przemawia łodyga trzcinowa,
nie odrzucaj także i mojej skargi,
Bom biedna, krucha, skarżąca się trzcina!

Przekład copyright by Marcin Polkowski

Powyższy przekład powstał w wyniku eksperymentalnej współpracy tłumacza z Chatem GPT. Eksperyment polegał na zleceniu Chatowi GPT zadania polegającego na przełożeniu na język polski wiersza ks. Guido Gezelle „O ‚t ruisschen van het ranke riet”. O zastosowaniu Chata GPT w przekładzie literackim pisałem wcześniej na tym blogu. Tym razem postanowiłem ponowić eksperyment. Zainspirowało mnie badanie firmy Microsoft, z którego wynika, że około 75% pracowników posługujących się informacją i wiedzą na całym świecie posługuje się w pracy AI, często czyniąc to z własnej inicjatywy. A zatem do dzieła! W kilku etapach (każda strofa osobno) wprowadziłem tekst wiersza ks. Gezelle do Chata GPT, wydając polecenie po niderlandzku: „Vertaal naar het Pools”. Należy dodać, że poezja ks. Guido Gezelle nie należy do łatwych w odbiorze, a język, którym posługiwał się poeta, ma silne cechy dialektowe (dialekt zachodnioflamandzki). Jednakże rezultat przeszedł moje najśmielsze oczekiwania.

Poniżej prezentuję efekt przekładu w wykonaniu Chata GPT (surowy tekst):

O! szumienie smukłej trzciny!
Och, gdybym znał twą smutną pieśń!
Kiedy wiatr przez ciebie wieje
i porusza twoje łodygi,
ty się pochylasz, pokornie chyliąc,
wstajesz i znowu pokornie się pochylasz,
i śpiewasz, pochylając się, smutną pieśń,
którą kocham, o smukła trzcino!

O! szumienie smukłej trzciny!
jak często, często nie siedziałem
blisko cichego brzegu wody,
sam, nie niepokojony przez nikogo,
i patrzyłem na falującą wodę,
i uderzałem twoje delikatne łodygi,
i słuchałem pięknej pieśni,
którą śpiewałeś mi, o szumiąca trzcino!

O! szumienie smukłej trzciny!
jak wielu ludzi cię nie ogląda
i nie słyszy twojej śpiewającej harmonii,
lecz nie słucha i przechodzi obok!
mija tam, gdzie go serce gna,
mija tam, gdzie kusi go złoto,
ale twojego dźwięku nie rozumie,
o moja ukochana szumiąca trzcino!

Jednakże, o szumiąca smukła trzcino,
twój głos nie jest taki godny pogardy!
Bóg stworzył strumień, Bóg stworzył twój pień,
Bóg rzekł: „Wieje!...” i wiaterek przyszedł,
a wiaterek wiał i szeleścił wokół
twojego pnia, który się wznosił i opadał!
Bóg słuchał... i twoja smutna pieśń
podobała się Bogu, o szumiąca trzcino!

O nie, smukła szumiąca trzcino,
moja dusza nie gardzi twoją mową;
moja dusza, która od tego samego Boga
otrzymała uczucie, na Jego rozkaz,
uczucie, które rozumie twój szum,
kiedy się wznosisz i opadasz:
o nie, o nie, smukła trzcino,
moja dusza nie gardzi twoją mową!

O! szumienie smukłej trzciny
rozbrzmiewa w mojej smutnej pieśni,
i skarżąc się, staje przed Twoimi stopami,
Ty, który nas oboje obdarzasz życiem!
o Ty, który kochasz sam chorą mowę
trzciny,
nie odrzucaj także mojej skargi:
ja! biedna, chora, skarżąca się trzcina!

Trzeba przyznać, że Chat GPT stworzył całkiem przyzwoite tłumaczenie. Pomijając kilka oczywistych błędów (np. pisownię imiesłowu „chyliąc”), przekład jest czytelny i dosyć wiernie oddaje treść utworu. Do drobnych usterek należy zaliczyć przekład „stam” literalnie jako „pień” (strofa 4), podczas gdy w przypadku trzciny jest to łodyga, czy też równie dosłowny przekład „krank” jako „chora” (strofa 6), gdzie w wierszu wyraz ten oznacza raczej „słaba, krucha”. W ostatnim przypadku jest to nawiązanie do znanej z Ewangelii „nadłamanej trzciny” (Mt 12,20). Co ciekawe, Chat GPT pominął niemal całkowicie jeden wers (5, strofa 6), uznając go widocznie za treściowo niepełny. Być może algorytm na podstawie analizy kontekstu doszedł do wniosku, skądinąd prawidłowego, że w wyrażeniu „rieten staal” nie może chodzić o stal (faktycznie, „staal” to nie tylko metal, ale też archaiczny wyraz oznaczający źdźbło, łodygę).

Coś jednak mi podpowiada, że mimo wszelkich obaw i krytyki Chat GPT zmieni nie do poznania zawód tłumacza, także tłumacza literatury.

Przekład Chata GPT mnie jednak nie satysfakcjonował, więc postanowiłem, zainspirowany własnym odbiorem tekstu i preferencjami literacko-artystycznymi, stworzyć przekład, który na własne potrzeby nazwałem „quasi-młodopolskim”. Przepisałem zatem surowy tekst, korzystając z niektórych trafnych spostrzeżeń (jeśli wolno mi użyć tak antropomorfizującego wyrażenia) Chata GPT, dążąc do tego, by powstał przekład rymowany i lepiej zrytmizowany. Nie obawiałem się także lekkiej archaizacji, choć jak wiemy, tłumacze często od niej stronią, co dowiedzieliśmy się podczas niedawnej dyskusji w ramach 25. Seminarium Historycznoteatralnego na temat Nadziei Hermana Heijermansa. Mając tę świadomość, jednak uznałem, że wiersz Gezellego zasługuje na egzotyzację, stąd też posłużyłem się chociażby zaimkami „twe”, „ma”, elipsą, np. „bom”, synonimami („źdźbło” zamiast „łodyga”, „rzewne” zamiast „smutne”). Nie unikałem zmian w szyku zdania, chociażby przesuwając orzeczenie na koniec wypowiedzi. Efekt mojej współpracy z Chatem GPT publikuję na górze strony.

Przyszłość przekładu literackiego z Chatem GPT

Czy tłumaczenie tekstów literackich z Chatem GPT ma przyszłość? Niewątpliwie, podobnie jak we wspomnianym artykule, należy wskazać na oszczędność czasu. Czym innym jest redakcja tekstu, w którym najważniejsze „klastry semantyczne” są już znane, a czym innym jest przekład „od zera”. Chat GPT jest wygodny dla tłumacza, ponieważ można się odnieść do konkretnego tekstu roboczego, którego jakość, jak widzimy, nie jest najgorsza. Możemy więc na podstawie produktu otrzymanego z Chata GPT tworzyć własne, spersonalizowane przekłady zgodnie z naszymi preferencjami, chociażby literackimi czy stylistycznymi, co też uczyniłem. Czy taka metoda jest rozwijająca? Tutaj byłbym ostrożny. Z jednej strony tak, ponieważ możemy konfrontować własne hipotezy z odpowiedziami Chata GPT, z drugiej może jednak tłumaczenie odbywa się zbyt łatwo. Przekład zatraca przez to swą istotę, polegającą na mozolnym nieraz odkrywaniu tajników tekstu, a staje się „posteditingiem”, redagowaniem cudzego (maszynowego) produktu. Coś jednak mi podpowiada, że mimo wszelkich obaw i krytyki Chat GPT zmieni nie do poznania zawód tłumacza, także tłumacza literatury.

Marcin Polkowski