Od epoki Gierka (dla młodszych czytelników: lata siedemdziesiąte XX wieku) żadna ze sztuk zasłużonego niderlandzkiego dramaturga Hermana Heijermansa nie była grana na polskich scenach. Po raz ostatni jego Nadzieję polscy widzowie mieli szansę zobaczyć w Teatrze Telewizji w 1974 roku.
Szczyt popularności Heijermansa na ziemiach polskich to początek XX wieku. Heijermans w polskiej recepcji jest przede wszystkim galicyjski i socjalistyczny, w jego recepcję zaangażowani są literaci związani z PPSem oraz organy prasowe tego ugrupowania. Są wśród nich twórcy polsko-żydowscy, piszący po polsku i jiddisz, np. Andrzej Marek. Sztuki Heijermansa cieszyły się powodzeniem także wśród odbiorców z innych kręgów. Autorem przekładu Nadziei, o którym będzie mowa w wystąpieniu, był skądinąd związanny z narodową demokracją Jan Kasprowicz. Dramat w jego przekładzie grywano z powodzeniem przed I Wojną Światową między innymi we Lwowie, Krakowie, Krynicy, czy Wilnie. Zbierał entuzjastyczne recenzje: można śmiało powiedzieć, że tragizm losów holenderskich rybaków jednoczył polskich widzów we wszystkich trzech zaborach. Podobnie było w wolnej Rzeczpospolitej: w dwudziestoleciu międzywojennym grano Nadzieję w Łodzi i Warszawie.
A oto fragment młodopolskiego przekładu Jana Kasprowicza, w którym być może dostrzeżemy cechy gwary lwowskiej, zwanej bałakiem:
Kniertje do Klementyny.
Jo, jo! jakby tak woda umiała godać… Ach panienko — życie na wodzie, to nie żodne rozkosze. Człowiek oddzielony je od wieczności o jeden włosek…
Ciężko je chłopom, ciężko je i kobitom. Wczoraj przechodziłam kole ogrodu wójta — siedzieli przy stole i jedli ryby — gorące, że ino tak parowało — a wątróbka leżała osobno — a dzieci siedziały ze złożonemy rączkamy i modliły sie. Takem sobie pomyślała w swoi prostocie, że to nie ładnie — Boże my odpuść grzych — żeby wójt abo inni — takem sobie myślała — bo straszno była wichura —a przecie ryby pochodzom z tego samygo morzo, gdzie som nasze nieboszczyki. — — Cisza. Pewnie, że to je głupstwo tak myślić — to je przecie los wszystkich kobit ryboków — a przeciw losowi powstować nimożno. — Jo! Jo! Te ryby drogo kosztujom… Panienka płacze?
Klementyna wybucha płaczem.
Ach! Boże! — żeby tylko dzisiaj jaki statek nie zginął!
(H. Heijermans, Nadzieja, przeł. J. Kasprowicz, 1902, s. 122-123)
Czy zgodzimy się z Jerzym Kochem, że „Dziś […] owa »szata swojska« razi nie tylko młodopolskim chłopomaństwem, ale i nieznośną dla współczesnego ucha manierą stylistyczną, dawno już przebrzmiałą”? A może gwara lwowska Kasprowicza nie zatraciła swojego uroku?
Wkrótce po II Wojnie Światowej Heijermans powraca na polskie sceny teatralne. Tym razem zostaje pośmiertnie wcielony w szeregi twórców socrealizmu. Pojawia się nowe wydanie Nadziei (1949) ze wstępem Bolesławy Hajdukowicz utrzymanym w konwencji marksistowskiej (walka klas, holenderscy kapitaliści kontra robotnicy). Z drugiej strony nawet Hajdukowicz dostrzegała uniwersalny wymiar dzieła:
W istocie Nadzieja stanowi historię nie jednej, określonej rodziny rybackiej, lecz jest wzruszającą opowieścią o każdej rodzinie rybackiej, rzuconej w takie same warunki społeczne i gospodarcze. Jest to symbolizm, któremu sprostać mogą tylko wielkie serca i talenty pisarskie.
Herman Heijermans posiadał i wielkie serce żywo odczuwające krzywdę społeczną i wielki talent buntujący się przeciw kapitalistycznemu ustrojowi wyzysku człowieka przez człowieka.
Są też wyśmienite przedstawienia, którym trudno zarzucić ideologizację, np. w Teatrze Miejskim w Lublinie (1946).
![](https://literaturaniderlandzka.wordpress.com/wp-content/uploads/2024/05/heijermans-herman-1864-1924-nadzieja-dramat-rybacki-w-4-obrazach-op-hope-van-zegen-1-84635df9-06c0-42fd-9e57-43495cf9f9e8.jpg?w=627)
W tym roku obchodzimy okrągłą, pięćdziesiątą rocznicę ostatniego przedstawienia Nadziei w Polsce.
Czy nie jest to najwyższy czas, by Nadzieja i inne sztuki Heijermansa ponownie zagościły w repertuarze polskich teatrów? Czy da się uratować Nadzieję ze skojarzeń z recepcją doby PRLu i przywrócić jej uniwersalny, solidarnościowy wydźwięk protestu przeciwko wyzyskiwaniu prostego, bezbronnego człowieka?
- Jaka jest aktualna recepcja dramatu w Holandii?
- Dlaczego Nadzieja znikła z repertuaru polskich teatrów (podobnie jak inne sztuki Heijermansa)?
- Czy przyczyną jest „przebrzmiały” język przekładu Kasprowicza? A może na dramacie zaciążyła ideologiczna recepcja w dobie wczesnego PRLu?
- Co dalej? Jaka jest szansa na powrót Nadziei do polskich teatrów?
- Jakie warunki powinny zostać spełnione, aby to się stało? (np. czy jest potrzebny nowy przekład na j. polski?)
Między innymi na ten temat będziemy dyskutować podczas najbliższego Seminarium Historycznoteatralnego. Zapraszamy!
![](https://literaturaniderlandzka.wordpress.com/wp-content/uploads/2024/05/25.-sht.png?w=1024)